Rodzina Weissbergerów

Rodzina Weissbergerów przeniosła się do Mszany z pobliskiego Niedźwiedzia na przełomie XIX i XX wieku. Byli właścicielami dużego budynku przy ul.Piłsudskiego, gdzie mieszkali i prowadzili duży sklep żelazny. Mosze Shmul (Samuel) Weissberger urodził się w Niedźwiedziu 8.07.1886 r., był synem Malki i Yehudy. Jego żona, Hana, pochodząca z rodziny Abushów, przyszła na świat w Krzyżówce trzy lata później. Jej rodzice to Rachel i Shaja. Samuel Weissberger, senior rodu, był człowiekiem wykształconym, oczytanym, świetnie grał w szachy, był zorientowany w polityce i gospodarce – tak wspomina go zarówno Aleksander Kalczyński, jak i Henryk Zdanowski. Pan Henryk dodaje, że był też człowiekiem szczodrym i życzliwym. Gdy nastoletni Henio wracał do domu po swoich sobotnich dyżurach w sklepie Weissbergerów, właściciel dbał, by chłopca obdarować szabatowym ciastem, dodatkową żywnością dla licznej, a niebogatej rodziny (wywiad z dn. 20.12.2019 r). Poprzez znajomość z Władysławem Orkanem (właśc. Franciszkiem Smreczyńskim), lokalnym pisarzem i działaczem społecznym, który także wywodził się z okolic Niedźwiedzia, Weissberger otrzymał za pośrednictwem żony literata, koncesję na sprzedaż tytoniu. Warunkiem było otwarcie sklepu także w soboty, w związku z czym zatrudniano katolickich chłopców, w tym pana Henia, do pracy w dniu dla Żydów świątecznym. Samuel, będąc osobą majętną chętnie wspomagał rozwój lokalnych inicjatyw, udzielając pożyczek. Za pieniądze pożyczone od niego, m.in. sędzia Kisiel miał zbudować swoją willę, zwaną do dziś Kisielówką. Po latach to sędzia właśnie będzie doglądał powstania pomnika w miejscu, gdzie wśród innych Żydów spoczął na wieki jego dobroczyńca wraz z córkami. Weissbergerowie: Samuel Mosze i Hana, mieli czwórkę dzieci: Jakuba, Leopolda/Yehudę, Eleonorę/Leę zwaną Lolą i Salomeę/Sarę nazywaną Lusią. Hana Weissberger pochodziła z rodziny Abuschów, mieszkającej w Mszanie. Rodzina Weisssbergerów była zaangażowana w życie lokalnej społeczności, co w sposób wyraźny ujawniło się też w czasie okupacji. Samuel został przewodniczącym Żydowskiej Samopomocy Społecznej, gdzie z grupą innych zacnych obywateli walczył o minimalną bodaj poprawę losu najuboższych. Sam zresztą stracił sklep, źródło utrzymania rodziny. Lola prowadziła świetlicę dla dzieci, w której w mizernych wojennych warunkach próbowano zadbać o elementarną edukację, wychowanie, sprawność fizyczną i dożywienie wygłodniałych dzieci. Dramatycznie brzmią sprawozdania mówiące, że w okresie jesienno-zimowym dzieci nie przychodziły do świetlicy z powodu braku obuwia i ciepłej odzieży, zaś obdzielenie skromnymi porcjami żywnościowymi najuboższych dzieci graniczyło z cudem. Lopek – jak w rodzinie mówiono o Leopoldzie, miał poglądy syjonistyczne i już przed II wojną światową wyjechał do Palestyny by budować żydowskie państwo. Kuba po wybuchu wojny, jak wielu młodych ludzi, uciekł na wschód, gdzie przeżył okupację – nie znamy szczegółów, gdzie i w jaki sposób, wiemy tylko, że w jednej z republik radzieckich (córka Kuby, Hanna, wspomina o Białorusi). Rodzice z córkami pozostali w Mszanie. Pani Hana miała to „szczęście”, że zmarła po operacji woreczka żółciowego w szpitalu w Nowym Sączu i tam została pochowana, rok przed masową egzekucją mszańskich Żydów, w której zginęli jej najbliżsi. Wiemy, że Samuel chorował podczas okupacji, że potajemnie leczył go dr Rudolf Bednarczyk, pasierb inż.Emila Rosenstocka. W dniu masowego mordu był zbyt schorowany i słaby, by samodzielnie iść na Pańskie. Przeżył zaledwie 56 lat, a z opisu pana Henryka Zdanowskiego, który widział, jak wieziono go na miejsce straceń chłopskim wozem, wyłania się obraz ledwie żywego starca. Natomiast jego córki, 30-letnia wówczas Lola i 21-letnia Lusia należały do tych, które stawiały opór katom. Wg relacji świadków „podrapały mordę” gestapowcowi. W końcu jednak podzieliły los żydowskiej społeczności naszego miasta. Pomocnicy katów, niestety, polscy junacy, zawlekli je siłą nad doły, gdzie zostały zabite. Gdy ich brat, Kuba, wrócił po wojnie do Mszany, mógł już tylko zadbać o godne miejsce pochówku swej rodziny. Sprzedał rodzinną posiadłość, wykupił teren wokół zbiorowych mogił, zaprojektował i ufundował pomnik na Pańskim. Z boku postumentu znajduje się niewielka tabliczka z napisem: „Projektował Kuba, syn Samuela, brat Lusi i Loli tu spoczywających”. Wokół mogiły kazał posadzić 7 brzóz „na wieczny żal”. Po wojnie Kuba podejmuje decyzję o wyjeździe do Izraela, przypieczętowaną wieściami o pogromach ludności żydowskiej w Krakowie i Kielcach. Jednak przez całe życie utrzymywał kontakt z przyjaciółmi z młodości spędzonej w Mszanie – m.in. Aleksandrem Kalczyńskim, Nusią Rosenstock, Anną Kadłubek. W listach wspomina te młodzieńcze czasy, przewija się w nich miłość do gór, wędrówek po gorczańskich szlakach, ziemi ojczystej. Nie kryje, że na miejsce zamieszkania w Izraelu wybrał Hajfę ze względu na górzysty krajobraz, przypominający mu Mszanę. Miasto swego urodzenia i młodości odwiedził wraz z córką, Hanną – dzieciom dał imiona po mamie i ojcu – w 1993 r. A jak dokładnie ułożyły się jego dalsze losy, po opuszczeniu Mszany? Kuba po wojnie poznał ocaloną Haję Perl Diamant, córkę Paige z domu Leser.

Oddajmy głos Hannie ich córce, która podzieliła się z nami wspomnieniami o rodzicach: „ Kuba i Perla (Ya’akov i Penina) spotkali się po wojnie w Krakowie. Moja matka wróciła z obozu koncentracyjnego, a ojciec z jednej z południowych republik radzieckich. Moja mama miała kuzynkę, również o imieniu Perla, która wyszła za wujka ojca (który był w podobnym do niego wieku), Arka. Moi rodzice spotkali się w 1945, a wzięli ślub 18.10.1946. Jakiś czas zostali w obozie DP (obóz dla osób przesiedlonych) w Austrii, a potem przenieśli się do Włoch. Mieszkali nieopodal Turynu z grupą syjonistycznej młodzieży, z zamiarem przeniesienia się do Izraela. Powstanie państwa Izrael ogłoszono 5.05.1948. Moja mama była w zaawansowanej ciąży ze mną, więc musieli poczekać, ponieważ trwała wojna o niepodległość. Urodziłam się 2.07.1948 r. Rodzice przyjechali do Izraela w październiku 1948 r., żeby wziąć udział w ślubie mojego wujka Yehudy (Lopka). Mieszkaliśmy w Hajfie, w kawalerce. Mieszkanie było skromne, ale rodzice mieli artystyczne dusze i stworzyli ciepłe, kolorowe gniazdko. Miałam przyjaciół, zabawki i lody. Kiedy miałam 4,5 roku, u mojego ojca zdiagnozowano gruźlicę. Miał bardzo skomplikowaną, jak na tamte czasy, operację usunięcia płata płuca. Spędził wiele miesięcy w centrum rehabilitacyjnym. W tym czasie moja mama była w ciąży z moim bratem, Shmulkiem. Urodził się pod nieobecność ojca. Yehuda często wpadał i ogromnie pomagał. Mój ociec wrócił i był wspaniałym ojcem aż do śmierci. Oddany, kochający, ciepły, czuły, mądry, cierpliwy – nie można by prosić o lepszego ojca. Przenieśliśmy się do większego mieszkania, apartamentu z sypialnią. Chodziłam do szkoły podstawowej a mój brat do przedszkola. Moja mama również poszła do szkoły, żeby zostać technikiem laboratoryjnym/laborantką – pracowała potem w laboratorium publicznej służby zdrowia. Ojciec pracował w magistracie Hajfy. Razem z bratem skończyliśmy prywatne licea, ponieważ poziom szkół publicznych był niski, a rodzicom zależało na naszym wykształceniu. Mając 18 lat zostałam powołana do wojska, w wieku 20 zaczęłam studia na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie. Uzyskałam doktorat z parazytologii. Wyjechałam do USA w 1979 r. na studia i zostałam na dobre Mój brat studiował w Izraelskim Instytucie Technicznym w Hajfie, gdzie uzyskał tytuł magistra i napisał doktorat. Ożenił się z Tammi i mają dwójkę dzieci; córka, Inbal, jest zamężna, syn, Elad, studiował fizjoterapię. W wieku 55 lat u mojej mamy zdiagnozowano raka jajnika. Miała poważną operację usunięcia jajników i macicy, i radioterapię. Zmarła w wyniku przerzutów, po wielkim cierpieniu, w wieku 64 lat. To było straszne. To był 3.11.1983. Mój tata zmarł 27.02.2007 r. mając prawie 90 lat – urodził się 16.06.1927 r.

Żona Kuby, moja mama, dorastała w Krakowie, w jego żydowskiej części, przy placu Wolnica 10. Z domu nazywała się Diamant. Miała jednego brata, studiował medycynę we Włoszech, ale niestety, gdy sprawy przybrały zły obrót wrócił i zamieszkał w krakowskim getcie. Został zamordowany wraz z matką (babcią) przez nazistów 10 dni po likwidacji getta, to było bardzo tragiczne. On i babcia po likwidacji ukrywali się w bunkrze z nadzieją wyślizgnięcia się i ocalenia życia. Ale ktoś ich wydał i zostali rozstrzelani. Moja mama była wspaniała i należała do syjonistyczno-komunistycznej młodzieżówki – „Hashomer Hatzayir”. Chodziła do Hebrajskiego Gimnazjum, gdzie spotkała swojego ukochanego. Pobrali się w getcie. Nazywał się Hannan Teichler, był niezwykle utalentowanym grafikiem i zajmował się podrabianiem dokumentów. Został złapany i zabity. Tak więc moja mama straciła pierwszego męża. Została przeniesiona do Płaszowa, potem trafiła do Auchwitz  i wreszcie do małego obozu pracy w Niemczech (nie pamiętam nazwy, żaden z tych słynnych). Jej ojca wysłano w Auschwitz do komory gazowej. Po wojnie mama właściwie nie chciała żyć, straciła wszystko. Ale spotkała mojego tatę, który ogromnie ją kochał, traktował ją jak księżniczkę. Mama była bystra, utalentowana, ciepła, ambitna, inteligenta i piękna. Była też skomplikowana, a wojna wywarła na niej tragiczne piętno. Ja też trochę go przejęłam. Teraz, kiedy wiem więcej o jej stratach i jestem dojrzała, myślę, że to cud, że była, jaka była. Miałyśmy bardzo skomplikowane relacje, ale bardzo się kochałyśmy i byłyśmy ze sobą blisko. Kiedy umierała w szpitalu, ludzie nas ze sobą mylili.

Mój wujek, brat mojego ojca, Leibish/Yehuda przeniósł się do Izraela przed wojną. Studiował chemię na Uniwersytecie Hebrajskim, ale chyba jej nie skończył. Zgłosił się do brytyjskiej armii i walczył, ale nie wiem, gdzie - w ten sposób ocalał.
Moi rodzice przenieśli się ze mną do Izraela w październiku ’48, miałam trzy miesiące. Yehuda ożenił się z Leą z Łodzi. Również ocalała z wojny i miała ze sobą swoją siostrę, Hannah. Mój ojciec i Yehuda byli sobie bardzo bliscy, bardzo się kochali i byli dla siebie czuli. Często spędzali razem czas i wspominali rodzinę i Polskę. Yehuda miał problemy ze zdrowiem i zmarł na stole operacyjnym w 1980. To było bardzo trudne dla mojego taty i Lei, jego żony.

Pierwszy mąż mojej mamy też pochodził z Krakowa. Spotkali się w Gimnazjum Hebrajskim. Nazywał się Henek (Hannan) Teichler. Miał siostrę, Etkę, była młodsza i przemycono ją do Szwecji w transporcie dzieci. Wyszła za szwedzkiego goja, mają córkę Annę (w moim wieku), wychowywali ją nie-żydowsko, ale wiedziała o wuju i znała historię Holocaustu. Wyszła za Hiszpana i przeniosła się do Hiszpani. Etka rozwiodła się z mężem. Rodzice utrzymywali z nią kontakt listowny. Dostałam od niej wspaniałą lalkę, nazwałam sią Sarah’le i miałam przez wiele, wiele lat. Jako dziecko nie wiedziałam o pierwszym mężu mamy, Etka była dla mnie ciocią. Przypadkowo dowiedziałam się o historii Henka, miałam 14 lat. Etka przyjechała z wizytą tuż przed wojną sześciodniową (5-10.06.1967 r.), to była bardzo emocjonalna wizyta. Moja mama denerwowała się tak bardzo, że tylko ja z tatą pojechaliśmy po ciotkę na lotnisko. Pokochała mojego tatę w drodze do domu i napięcie zniknęło.  W 1983r., gdy tata przeszedł na emeryturę, rodzice pojechali na wycieczkę po Skandynawii. To był ich pierwszy raz za granicą od przyjazdu do Izraela. Mieli się spotkać z Etką, niestety, moja matka zaczęła mieć poważne problemy z krążeniem. Rodzice byli w Finlandii, ale nie chcieli tam zostać, mimo że opieka zdrowotna była darmowa. Chcieli wrócić do domu. Tak zrobili i mama pojechała prosto do szpitala, 10.07.1983. Zmarła 3.11.1983 r. Tata nadal pisywał z Etką; tata powiedział mi, że Anna napisała mu o śmierci matki. Zaczęłam pisywać z Anną. Miała syna, Erika i córkę, Sarę. Erik przyjechał na Uniwerystet Columbia w Nowym Jorku na magisterkę z dziennikarstwa. Pojechałam na jego rozdanie dyplomów i wszyscy się spotkaliśmy, Czuliśmy się jak rodzina. Anna była bardzo słodka, czuła i ciepła. Akurat tego dnia był jorcait (rocznica śmierci) Henka. Odkryliśmy też, że Erik, Anna i ja mamy wszyscy alergię na kiwi (niezbyt częsta), więc zdecydowaliśmy, że na pewno jesteśmy rodziną Niedługo potem Anna i jej mąż wrócili do Hiszpani i zdiagnozowano jej raka piersi. Niestety zmarła dwa lata później. Utrzymuję kontakt z Erikiem. Sara mieszka w Londynie”.