Beldegrünowie

Jedną z pierwszych osób, o których – wspominając żydowskich mieszkańców Mszany - opowiedział nam pan Henryk Zdanowski, była „Lusia od Beldegrüna”. Jej ojciec miał piekarnię przy ul. Piłsudskiego, w której wypiekano smaczny, podłużny chleb. Niedługo przed wybuchem II wojny światowej, Henio widział u Beldegrünów żydowski ślub: z hupą, tłuczeniem kieliszków i życzeniami „Mazal tow! Beldegrünów”. Mama często posyłała Henia po pieczywo do piekarni Beldegrünów, a Lusia była jego szkolną koleżanką. Po z górą 70 latach drżącym głosem opowiadał, jak cudownie recytowała na szkolnej akademii „widziałam motyla, jak na liściu drżał….”. Przyznał, że podkochiwał się w Lusi. Na pytanie, co się później z nią stało odpowiadał: „Zginęła, jak wszyscy”, ale nie był świadkiem ani jej drogi na śmierć, ani nic więcej na ten temat nie wiedział. Szukaliśmy Lusi wszędzie – nie znaleźliśmy ani w szkolnych metrykach (te jednak, ze szkoły koedukacyjnej, nie zachowały się, ocalała tylko część ze szkoły żeńskiej), ani na liście pomordowanych 19.08.1942 r. Nigdzie nie było śladu po utalentowanej recytatorce. Opowieść pana Henia wpletliśmy do wspomnieniowego programu „Tamtej Mszany nie ma już….” umieszczając w piosence: „A Lusia od Beldegrüna, prześliczna tak, wiersze mówiła cudownie, aż Henio drżał…”, sądząc, że to jedyny, ulotny jak owo drżenie motyla, ślad po Lusi. Owszem, trafialiśmy na karty osób z tej rodziny, były takie na listach Ofiar, ale żadna nie miała na imię Lusia. Dat urodzenia też nie dało się dopasować tak, by któraś z nich mogła być szkolną koleżanką urodzonego w 1926 r. Henryka. Jest na liście jedna Leonora, córka Szymona Beldegrüna, mogłaby być Lusią, gdyby nie data urodzenia: 1910 r., 16 lat starsza do Henia, to nie może być ona. Chyba, że zdarzył się błąd w zapisie daty, tak też mogło być, jednak nie jesteśmy w stanie dojść prawdy. A jednak, podczas kolejnej kwerendy kart Instytutu Yad Vaszem udało się w końcu trafić na – wprawdzie niekompletną, bo zawierającą jedynie imię, nazwisko i Mszanę Dolną jako miejsce, gdzie mieszkała – kartę. „Lucy Beldegrün. Kraj urodzenia: Polska. Miejsce zamieszkania i przebywania podczas II wojny: Mszana Dolna. Status: singielka. Miejsce śmierci: Polska”. Zatem nawet tu Lusia i pamięć o niej się wymyka. A jednak ktoś ją zapamiętał, ktoś wiedział o jej istnieniu w Mszanie Dolnej, ktoś pragnął, by była odnotowana jej śmierć, choć nie znał okoliczności. Zapis pochodzi z 2006 r., świadkiem był ocalony z Zagłady Emil Kalfus. Zatem wspólnie z Emilem próbujemy zatrzymać na moment motyla w locie – Lusiu, pamiętamy!

Edit 2022 r. Okazuje się, że Szymon Beldegrün mieszkał w pobliskim Podobinie i tam miał karczmę i sklep. Czy był spokrewniony z mszańskim piekarzem, ojcem Lusi? Bardzo prawdopodobne. Jego żona Frania i córka Leonora, zostały zamordowane  w zbiorowej egzekucji Żydów na Pańskim 19.08.1942 r. On sam pochowany jest na cmentarzu żydowskim w Mszanie Dolnej - musiał zginąć już po masowym mordzie lub krótko przed, jest bowiem na liście z 15.06.1942 r. ujmującej wszystkich Żydów przebtwających na terenie Mszany Dolnej, ale przy jego nazwisku jest adnotacja "na cmentarzu". Jego nazwisko wyryliśmy na postawionej tam pamięci Ofiar kamiennej macewie